środa, 15 sierpnia 2018

Nowe mieszkania deweloperskie - co jest z nimi nie tak?


   Pytanie jest jak najbardziej na czasie, pomijając kwestię bardzo drogiego kredytowania, relatywnie wysokich cen nowych mieszkań, w czym innym należy szukać problemu, otóż nowy deweloperski lokal mieszkalny, jako wymarzone gniazdko dla wielu poznaniaków, może okazać się bublem w sferze projektowej.


Co jest więc z nimi nie tak w tej dziedzinie?


  • Jednym ciągiem można by wymienić następujące cechy wielu nowych mieszkań do usługi remontowej i pełnego wykończenia wnętrz; zbyt mały metraż, nieustawne pomieszczenia, ciasna łazienka (oczywiście bez okna) czy będące jakąś kpiną, zaprojektowanie pokoju dziennego połączonego z aneksem kuchennym, którego łączna powierzchnia nie przekracza 20 m2.
  • Mnóstwo ludzi inwestuje w takie lokale i potem narzeka, i to już na etapie ich wykańczania oraz urządzania, że są za małe, niektóre pomieszczenia niemalże klaustrofobiczne, autentycznie utrudniające pracę firmie od projektowania lokalu, ale przecież nikt ich nie zmuszał do zakupu, wprawdzie rynek nieruchomości oferuje szerokie spektrum mieszkań, nie tylko nowych, ale też w bloku z wielkiej płyty, w kamienicy wybudowanej w latach 60-tych czy też stuletniej kamienicy, tyle że nowy lokal ma właśnie ten przymiotnik „nowy”, co często decyduje o dokonaniu wyboru, czy jednak właściwego?
  • Nowe poznańskie mieszkanie deweloperskie jest najłatwiejsze do wykończenia, zarówno dla odbiorcy usługi jak i firmy wykonawczej, wszystkie substancje budynku, instalacje, tynki, posadzki, to „nówka”, otoczenie budynku też jest zachęcające, świeżo urządzone, jest to oczywistą przewagą nowego lokalu nad np. takim w stuletniej kamienicy, który często czeka generalny remont, lecz to niestety jedyna przewaga nowych lokali, o czym dalej.
  • Nowe lokale są po prostu statystycznie za małe, w Polsce cena metra kwadratowego przestrzeni mieszkalnej wyśrubowana jest do granic absurdu, porównując choćby w bezpośrednim przeliczeniu złotówka/inna waluta, ile lokale mieszkalne kosztują i to w krajach od nas bogatszych, to główna przyczyna budowania coraz mniejszych mieszkań, bo na większe wielu Polaków po prostu nie stać.
  • Zdumiewający jest fakt, dlaczego obecnie, kiedy to mamy najwyższy w historii dochód na głowę, wykorzystywane są najnowsze technologie w budownictwie, przeciętny Polak musi, bo nie ma innej alternatywy, kupować „ciasnotę”, tymczasem lokal mieszkalny w kamienicy sprzed stu i więcej lat, zbudowany kiedy to Polska nie była aż tak bogata, posiada pokoje przestronne i ustawne, sufity są wysokie, jest tu czym oddychać, lokal jest statystycznie minimum 50% większy od dziś oddawanych, otóż:
  • Przyczyn jest kilka; myślę że główna to prawo budowlane, jest tam bez liku zapisów, których deweloper musi się pilnować, aby móc postawić budynek, żaden jednak zapis nie uwzględnia jednej podstawowej kwestii; że w mieszkaniu będą mieszkać ludzie, nie zaś Hobbity czy krasnoludki, przepis powinien moim skromnym zdaniem stanowić / określać pewne minimalne normatywy dotyczące zaprojektowanej wielkości konkretnych pomieszczeń, tutaj przepis chroniłby konsumenta przed inwestowaniem często wszystkich swoich oszczędności w bubel funkcjonalny, jednocześnie gdzie się podział zdrowy rozsądek i jakieś rozumne podeście urbanistów miejskich zatwierdzających projekty osiedli z nowymi budynkami mieszkalnymi, niekiedy poustawiane są absurdalnie blisko siebie, jak jakieś koszary wojskowe, zdarza się, że jest dwa, trzy razy większe zagęszczenie budynków niż na wielu osiedlach z wielkiej płyty, w Poznaniu nie brak przykładów;
  • Tu jako dygresja: co dziwne, osiedlach stawianych przecież w okresie realnego socjalizmu, kiedy to jednostka się nie liczyła, wiele dzisiejszych zaprojektowanych nowych osiedli daje świadectwo, jakby w tym temacie nic się nie poprawiło, wtedy bardziej niż człowiek liczyła się partia, dziś widać biznes i pieniądz niż człowiek są istotniejsze, niby po to są władze ustawodawcze i samorządowe aby służyły obywatelom tworząc przepisy ich chroniące, zgadza się, służą, ale tak to wygląda, jakby głównie obywatelom z grubszym portfelem, reprezentantom firm deweloperskich.
  • Ktoś powie; po co przepisy narzucające normatywy w kwestii minimalnej wielkości pomieszczeń mieszkalnych, jest wolny rynek, przecież każdy widzi lokal lub jego projekt, jest dorosły i wie co kupuje, otóż nie do końca jest to tak oczywiste, firma dewelopera często sprzedaje lokal, który inwestor widzi tylko na projekcie, wyobraźnia przestrzenna człowieka obarczona jest błędem, w efekcie, co wiem z autopsji, bardzo wielu odbiorców usługi remontowej i wykończenia, którzy otrzymują klucze i wreszcie stają w swoim domu, stwierdzają np.: „myślałem, że te pokoje będą większe, kurcze, jak mało miejsca, jak my tu wszystko zmieścimy i urządzimy”, aż żal słuchać, ale takie są fakty.
  • Przed stu laty mieszkania projektowało się z duszą, w Poznaniu do sprzedaży ich nie brakuje, pomijając już kwestię kunsztownej bryły budynku, zdobień, ornamentyki na elewacji i we wnętrzach, przez to architekt był wtedy poniekąd też artystą, ponadto wiedział, ile przestrzeni życiowej człowiek potrzebuje, wnętrza nie mogły być za ciasne, wówczas także istotny był biznes, lecz były to inne czasy, inny etos pracy, podejście do człowieka, to ówczesny deweloper liczył się ze zdaniem architekta, obecnie to architekt musi spełnić wszelkie oczekiwania dewelopera, upakować tyle mieszkań ile się da na określonej działce, i pozamiatane, łazienka to mała komórka, urządzony aneks kuchenny zajmuje prawie połowę miejsca w połączonym pomieszczeniu z salonem, sypialnie mają poniżej 12 m2, co wg specjalistów od urządzania przestrzeni mieszkalnej jest wartością minimalną dla tego wnętrza, itd., etc.
  • Wszyscy jakby się już przyzwyczaili i w zdecydowanej większości przypadków takie „klitki” kupują, jest to konformistyczne podejście, ale nie ma się co dziwić, ewolucyjnie jesteśmy podobnie jak zwierzęta stadne, róbmy tak jak inni, nie wyróżniajmy się, tak jest bezpieczniej, przecież inni też tu mieszkają, to my też damy radę, tymczasem;
  • Co bardziej odważniejsi i otwarci na nowe idee we wnętrzarstwie inwestorzy, nie obawiający się zakupić lokal w starej kamienicy czy z lat 60-tych, co prawda nadających się do generalnego remontu, co potrwa nie krótko, może o wiele bardziej absorbować i wymagać większego zaangażowania w całą realizację niż proste usługi wykończenia „deweloperki”, po zakończeniu realizacji czują się jednak spełnieni i szczęśliwi, lokal ma ustawne, przestronne wnętrza, zbliżone do kwadratu, w starej kamienicy sufit jest wysoki na 3 metry jak w najlepszym lofcie, ściany wymurowane są w tradycyjnej technologii, ze zdrowej czerwonej cegły (tyczy się to też budownictwa z lat 60-tych), otynkowanych tynkiem tradycyjnym, nie ma tu żadnych paskudnych betonów, mury „oddychają”, izolacja akustyczna pomiędzy mieszkaniami stoi o dziwo na wyższym poziome niż w nowym lokalu, w upalne dni w pokojach jest o wiele chłodniej niż we współczesnej „deweloperce”, nasze wymarzone gniazdko jest jedyne w swoim rodzaju, daje domownikom wiele satysfakcji po zakończeniu remontu i usługi pełnego wykończenia wnętrz, stwarza dużo przestrzeni życiowej, czy wystarczy argumentów deprecjonujących zalety deweloperki?

Dla rozluźnienia wątku, tak trochę z innej beczki, zapraszam do publikacji zamieszczonej na naszej firmowej stronie, w poradniku remontowym, pt. „Umiejętność łączenia we wnętrzach.”
https://www.abartremonty.pl/aranzacja-i-urzadzanie-wnetrz/umiejetnosc-laczenia-we-wnetrzach/

#wojciechgoslinski

Nowe mieszkania deweloperskie - co jest z nimi nie tak?